Krem z filtrem DIY
Jest lato, wakacje… Cudowne lato z upałami, zamiast tych
smętnych z deszczem. Ale jest jeden minus promieniowanie UV. Przez długi czas
byłam wyznawcą biochemii wizażowej, i filtrowałam się codziennie SPF50. Zresztą
musiałam, bo miałam tak zmaltretowaną skórę lekami dermatologicznymi, że
dostawała rumienia nawet od 1 minuty na słońcu jesiennym. Przestałam je
stosować z kilku powodów. Po pierwsze, nieskuteczność filtrów chemicznych na
cały dzień. Smarowałam się sumiennie rano, nakładałam przepisową ilość, kiedy
po 3 godzinach filtr przestawał działać. W słońcu Prowansji po 15 minutach w
kawiarnianym ogródku moja twarz była poparzona… no a w normalnym życiu ciężko
smarować się grubą warstwą filtra w uczelnianej łazience i wyglądać jakoś
przyzwoicie potem… po drugie, żaden z filtrów (a przetestowałam chyba wszystkie
dostępne na rynku) nie wyglądał dobrze na mojej skórze ani jej nie służył. Filtry
fizyczne Lavery też podrażniały moją skórę alkoholem. Potem, stan mojej skóry
poprawił się na tyle dzięki własnoręcznie robionym kosmetykom że przestała
reagować tak histerycznie na słońce (mówię o normalnym życiu w mieście, nie
plażowaniu). Po trzecie, większość filtrów chemicznych należy do koncernu
Loreala, który wspiera testowanie na zwierzętach. Po czwarte, są drogie i
napakowane nieprzyjaznymi dla skóry składnikami, a same filtry wzbudzają wiele
kontrowersji.
Wiele olejów ma lekkie właściwości anty-UV – olej z pestek
czerwonej maliny, masło karite, olej sezamowy, rokitnikowy, pomidorowy, buriti,
puder urukum (którego używali Indianie), koenzym Q10.
W tym roku nadeszła rewolucja J
Aroma Zone wprowadziło
olej karanja, który pochłania promienie UV. Jest też skutecznym
emolientem, działa też na problemy skórne, dzięki właściwościom antygrzybicznym
i antybakteryjnym. Polecają go stosować w stężeniu do 80% i od 1 roku życia.
(zdj. AZ)
Drugi składniki to Ecran solaire, czyli mieszanina dwutlenku
tytanu z emulgatorami i olejem karanja, dzięki czemu łatwo go wprowadzić do
emulsji i nie bieli i chroni przed promieniami UV.
(zdj. AZ)
ja zrobiłam swój kremik, którego nie dałam do zbadania w
laboratorium, ale który wytrzymał cały dzień w ostatnie upały w Ogrodzie
Botanicznym w Powsinie.
Faza
|
Składnik
|
%
|
G
|
A
|
Karanja olej
|
15
|
15
|
A
|
Ekran solaire
|
15
|
15
|
A
|
Wosk nr 3
|
6
|
6
|
B
|
Woda
|
60
|
60
|
B
|
Tlenek cynku
|
3
|
3
|
B
|
Ksantan guma
|
0,3
|
0,3
|
C
|
Mika tropic bronze
|
1 tad
|
1,2 ml
|
C
|
Cos gard
|
0,6
|
0,6
|
C
|
Kokos aromat
|
1
|
1
|
C
|
Papaja aromat
|
0,5
|
0,5
|
C
|
Keratin protect
|
2,5
|
2,5
|
wosk nr 3 daje fajne, lekkie emulsje, i praktycznie zawsze się udają kremy z jego udziałem. dla pewności dodałam gumę ksantanową, którą wrzuciłam do wody z tlenkiem cynku, zamieszałam i od razu do kąpieli wodnej, bez czekania :)
po zrobieniu emulsji, dodajemy fazę C - ja dałam mikę tropic bronze, która jest moją ulubioną miką na dzień do ciała - rozświetla, bronzuje lekko, a nie daje efektu choinki. wygląda zupełnie inaczej niż na zdjęciu w sklepie.
dałam aromat kokosa i papaji. ślicznie, delikatnie pachnie mój krem!
zawahałam się przy kremie bez żadnych dodatków ;) i dałam keratin protect, który chroni włosy przed gorącem. jest to coś podobnego co jedwab morski z ecospa, który służył mojej skórze, więc w ostatniej chwili go dorzuciłam :)
opakowanie pomarańczowe z AZ od oleju z karanji, który przelałam do innej szklanej buteleczki :)
Udanych wakacji! oczywiście z kremem z filtrem i ostrożnością na słońcu!