sobota, 7 lutego 2015

czas na bal! Balsam rozświetlający z drobinkami



Czy ktoś wybiera się dziś na bal? Bo dziś przepis imprezowy – na krem brązująco – rozświetlający z drobinkami. Jestem z niego bardzo zadowolona. Zrobiłam kiedyś żel rozświetlający Aroma Zone, ale zostawał na dłoniach, nie skórze ciała. Olejek z kolei wygląda super, ale kiedy tańczymy i przytulamy się do partnera, ślady na jego garniturze murowane. Ten krem ślicznie błyszczy, trzyma się skóry, nawilża ją i pachnie różą, cham paką i morelą. Gotowe na podbój balu? J

Oto przepis, którego sekretem jest stearynian magnezu – to on zwiększa przyczepność pigmentów do ciała, ich trwałość, i brak migracji na białą koszulę faceta.

Tak wygląda w słoiku w świetle dziennym w lato


 
 
 
Tak na ręku z flashem
 
 
a tak na dekolcie na sali balowej
 
 
użyłam miki Diamond Dust, której nazwa trafnie oddaje jej istotę - są to malutkie diamenciki, iskrzące w świetle.

przepis na 100 g


Faza

Składnik

%

G

A

Stearynian magnezu

5

5

A

Stearyna

5

5

A

Dwutlenek tytanu

1

1

A

Olivem 1000

4

4

A

Olej kokosowy

20

20

B

Woda

60

60

B

Gliceryna

3

3

C

Mika diamond dust

1

1

C

Mika noisette

2

2

C

Ea brzoskwinii

1

1

C

Cham paki absolut

0,3

0,3

C

Róży absolut

0,1

0,1

C

Oe sandałowy

0,1

0,1

C

Cos gard

0,6

0,6

stearynian magnezu odkryłam dzięki blogowi Caly, która używała go do zmieniania konsystencji balsamów, kremów pod prysznic, ubitego masła karite... zwiększa przyczepność, trwałość kosmetyku, poprawia jego aplikację.

Stearyna (kwas stearynowy) jest obecna naturalnie w wielu tłuszczach (masło kakaowe, karite, olej palmowy),  używana jest głównie do produkcji świec, ale w kosmetykach także - poprawia stabilność emulsji, jej właściwości nawilżające. Pozyskiwana jest z oleju palmowego. Ja kupuję ją w Aroma Zone, która gwarantuje jej pochodzenie z upraw zrównoważonych z Kolumbii.

Dwutlenek tytanu dodałam, aby ukryć drobne niedoskonałości skóry i zwiększyć krycie balsamu.

olivem 1000 w połączeniu z stearyną i stearynianem magnezu daje idealną konsystencję, nietłustą, łatwo się wchłaniającą i nie pozwalającą drobinkom opaść na dno, jak to bywa w płynnych kremach.

Mika noisette Aroma Zone jest śliczną, błyszczącą kasztanową miką,  podobna do niej jest caramel z kolorówki, ale nie identyczna.

Zapachy oczywiście można dobrać do swoich perfum, ja akurat uwielbiam tę mieszankę róży, champaki i moreli, utrwaloną olejkiem sandałowym. Jest cudowna, i podoba się innym :)

Robimy jak każdy inny krem, z tym że fazę A warto mieszać podczas rozpuszczania emulgatora, żeby równomiernie rozprowadzić stearynian magnezu i dwutlenek tytanu. Ja robiłam elektrycznym mikserem, stąd ta konsystencja ubitej pianki.
Udanej zabawy :)

wtorek, 13 stycznia 2015

aromaterapia energetyczna - roll-on na przygnębienie, trucie się myślami



Jak tam Wasze postanowienia noworoczne? Czy wprowadzacie je w życie czy już wróciliście do rutyny? Czasami ciężko oderwać się od czegoś, co tyle lat było częścią Waszego życia. Czasami ciężko pozbyć się uporczywych myśli, które ciągle pojawiają się w głowie, mimo usilnych starań. Wiecie, że nie jest już to konstruktywna refleksja, tylko trucie się myślami („po co ja to zrobiłam, dlaczego on tak podle się zachował itd. itp.). nieraz naprawdę trudno jest uporać się z tym. Niektórzy potrafią iść do przodu, inni mają z tym problem.

                Ten roll-on zrobiłam kiedyś dla koleżanki, która nie mogła przeboleć rozstania z chłopakiem. Ciągle wyobrażała sobie, jak wyglądało by jej życie gdyby byli razem.

                Była to jedna z moich pierwszych prób w aromaterapii energetycznej, która okazała się nadzwyczaj skuteczna. Pomaga też mi, kiedy nachodzą mnie różne czarne myśli.

Co to jest aromaterapia energetyczna?

Będę o tym pisała jeszcze na blogu, ale w skrócie mówiąc, jest to aromaterapia, która skupia się na działaniu roślin na psychikę, emocje, rozwój duchowy. Jest całkowicie odmienna od aromaterapii naukowej szkoły francuskiej, która bada części składowe olejku eterycznego i laboratoryjnie sprawdza jego działanie na bakterie, wirusy, grzyby itd.

Węch jako jedyny zmysł dochodzi bezpośrednio do mózgu – dlatego doznania węchowe są tak intensywne i tak mało zależne od nas. Stąd aromamarketing, czyli znane już wszystkim sztuczki z zapachem świeżego chleba. „Kto ma władzę nad zapachami, ten ma władzę nad ludźmi”

Olejki eteryczne wg aromaterapii energetycznej pomagają nie tylko na choroby fizyczne, ale też problemy psychiczne czy duchowe (wg Lydii Bosson na zablokowane czakry itd.)

Niektóre olejki, jak kadzidło, mirra, nard od dawna są używane w wielu religiach do osiągnięcia pożądanego stanu skupienia, potrzebnego do medytacji czy modlitwy, czy jakkolwiek to nazwiemy. Inne olejki mogą nam pomóc w osiągnięciu innych stanów – radości, zwiększeniu energii życiowej, pozbyciu się nałogów, zwiększenia libido, zwiększenia koncentracji umysłowej…
 
 

Olejek petitgrain (citrus aurantium amara) jest jednym z moich ulubionych – działa cuda z mieszaną skórą. Olejek petitgrain z liści pomarańczy (bo są też z liści bergamotki, cytryny i innych cytrusów) wg Lydii Bosson pomaga na złamane serce, na niepokój nerwowy.
 Wetiwer (vetiveria zizanioides) jest uważany za drzewny olejek, ale jest przecież trawą. Trawą ukorzenioną bardzo głęboko, stąd pozwala nam też się „zakotwiczyć”, nabrać poczucia bezpieczeństwa, wyciszyć, poczuć więź z naturą.
zdjęcie ze strony http://www.vetivernurseries.co.nz/index.php?page=gallery korzenie wetiwera po 6 miesiącach wzrostu
Elemi , inaczej nazywany kanarecznikowym (canarium luzonicum), jest otrzymywany z żywicy. Ma ciekawy zapach, wg Lydi Bosson pomaga na bóle kręgów szyjnych, ale też przy pobudzeniu nerwowym, depresji, stanach lękowych, nieumiejętności słuchania siebie i innych. Olejek ylangowy (cananga odorata) głęboko relaksuje, pomaga pozbyć się poczucia winy, otworzyć się na własną kobiecość/męskość. Jałowiec (juniperus comunis) pomaga oczyścić nerki, wątrobę, reumatyzm… ale też oczyścić się z niezdrowych emocji, złości, frustracji… Dodałam aromat poziomkowy, który koleżanka bardzo lubi.

Wykonanie banalnie proste – na 10 ml roll-on potrzebujemy – 13 kropli olejku jałowcowego, ylangowego, petitgrain, jałowcowego, elemi i 7 kropli aromatu poziomkowego. Dodajemy do pełna jakiś neutralny olej roślinny, np. z pestek moreli. I gotowe J stosujemy 2-3 razy dziennie lub w razie potrzeby na nadgarstki,
splot słoneczny, podeszwy stóp (skóra tam jest cienka i olejki szybko się wchłaniają).

 


środa, 3 grudnia 2014

Krem BB na zimę



Jest mróz i śnieg. Nie da się udawać, że zimy jeszcze nie ma. Zwłaszcza nasza cera nam na to nie pozwala. Trzeba szybko zrobić krem, który będzie chronił przed zimnem, rozświetlał, odrobinę krył i działał przeciwzmarszczkowo. Jednym słowem – krem BB na zimę.

 

Jak dla mnie podstawowym składnikiem jest masło karité (shea butter). Ze wszystkich wypróbowanych przeze mnie maseł (kakaowe, sal, kokum, cupuacu) ono daje najprzyjemniejsze uczucie „kołderki” na twarzy – otula skórę, nie pozwalając pękać naczynkom i czuć tego paskudnego szczypania mrozu na twarzy. Robiłam go dla Mamy i Teściowej, dodałam też wosk różany, aby zwiększyć kaliber natłuszczenia.

Nie przepadam za aromatem róży w kosmetykach, ale w tym wosku zakochałam się, kiedy dawno temu kupiłam balsam Weledy do ust. Ten sztyft przyjemnie delikatnie pachniał, miękko ślizgał się po ustach, ale nie zostawiał takiej tłustej warstwy. Idealny. Z posiadanych przeze mnie składników nie miałam jednego aby go skopiować  - wosku różanego. Woski kwiatowe powstają przez ekstrakcję kwiatów. Tworzy się tak zwany konkret, gęsta substancja. Z konkretu przez destylację alkoholem (lub heksanem najczęściej) wydobywa się absolut, a gęste resztki to właśnie wosk kwiatowy. Pachnie on kwiatem, ma właściwości natłuszczające, stabilizujące krem. Istnieją woski tuberozy (miałam kiedyś, ślicznie pachnie!), jaśminu, mimozy, kwiatu pomarańczy, frangipanier…

Krem wywołał ochy i achy ze strony obdarowanych :)
 

 Przepis na 30 g kremu:

Faza
Składnik
%
G
a
Tlenek cynku
1
0,3
A
Tlenek pastelowy
~0,05
0,09 ml
A
Wosk różany
1
0,3
A
Olive douceur
5
1,5
A
Masło karité
20
6
A
Olej arganowy
5
1,5
B
Woda
53
15,9
B
Dwutlenek tytanu
rozpuszczalny w wodzie
1%
0,3
B
Guma tara
0,3
0,09
C
Kwas hialuronowy 1,5%
10
3
C
Olej róży piżmowej
5
1,5
C
Proteiny owsa
2
0,6
C
Ekstrakt granatu
5
1,5
C
Mika oriental beige
~0,03
0,1 g (0,4 ml)
C
Absolut róży indyjskiej
~0,03
4 krople
C
Ea brzoskwinia
1
0,3
C
Cos gard
0,6
0,2


 Aby zrobić krem tonujący, czy BB (beauty balm), potrzeba nam pigmentów. Tlenek cynku daje biel, krycie, efekt antybakteryjny, lekką ochronę UV. Dwutlenek tytanu daje jeszcze większe krycie i lepszą ochronę UV. Dodałam odmianę rozpuszczalną w wodzie, która jest lżejsza niż klasyczna, i nie trzeba się bawić w rozdrabnianie jej moździerzem, wrzucamy do fazy wodnej.
jeśli chodzi o kolory, na początku ciężko mi szło. Dobranie właściwego odcienia nie było łatwe. trzeba pamiętać, że kolory tlenków ciemnieją po dodaniu olejów roślinnych, w przypadku cer tłustych utleniają się na skórze, ciemniejąc. Tlenek pastelowy jak dla mnie jest idealnym beżem. ze zdziwieniem przeczytałam w komentarzu na stronie Kolorówka.com, że daje odcień różowy, który u mnie w ogóle się nie uwidacznia, a którego unikam jak ognia. trzeba testować, ale mieszanka użyta w tej recepturze dała dobry efekt na 3 różnych karnacjach.  używam też zawsze miki oriental beige - to moja ulubiona mika do produktów do twarzy na dzień - ociepla, rozświetla, ale nie wielkich kawałków brokatu. do odmierzania tych mikroskopijnych ilości pudrów używam łyżeczek miarowych - można je kupić na Aroma Zone i TKB Trading. Naprawdę warto je kupić, bez problemu myją się w zmywarce, nie gubią się i te z AZ służą mi już kilka lat.

ze strony pielęgnacyjnej, dałam olej arganowy, który naprawdę działa cuda ze skórą, ale trzeba dać mu czas. dałam też olej z róży piżmowej, który zawiera głównie omega 6 (gdy reszta tłuszczów tu użytych to głównie omega 9), dają one skórze to, co ceramidy - natłuszczają, nie pozwalają się przesuszyć. Ma też witaminę A naturalną, która wiadomo, że ma działanie przeciwzmarszczkowe.

Jako emulgator wybrałam olive douceur (INCI:Potassium olivoyl hydrolyzed wheat protein, cetearyl alcohol, glyceryl oleate, glyceryl stearate, potassium hydroxide),  który daje przyjemne kremy, treściwe, ale niezbyt gęste, na długo nawilżające skórę.

Guma tara zagęszcza i stabilizuje emulsję, ale przede wszystkim cudownie nawilża. To właśnie ona jest składnikiem aktywnym hydromanilu. Kiedyś kupiłam w Mazidłach, ale mnie nie zachwycił, wydawało mi się, że mnie podrażnia. Okazało się, że to przez propylene glycol. Potem kupiłam na ZSK z lepszym składem, ale znalazłam ideał w ZIelonym Klubie - sproszkowaną gumę, którą mogę dodawać kiedy chcę i nie muszę się martwić krótkim terminem ważności.

Proteiny owsa dałam, bo skończył mi się pseudokolagen, ale owies też przyjemnie nawilża.

Ekstrakt z granatu ma śliczny różowy kolor i udowodnione właściwości antyoksydacyjne, ochronne, regenerujące skórę.

aby wzmocnić zapach i działanie róży, dodałam absolut róży indyjskiej, który dla mnie ma najładniejszy zapach z 3 absolutów które testowałam (bułgarski i turecki). aby zmodernizować ten babciny zapach, dodałam ekstrakt aromatyczny brzoskwini, który cudownie się miesza z różą! Te ekstrakty aromatyczne są już dostępne w Zielonym Klubie, ale tam zamówiłam jak na razie tylko ogórek :)

Kwas hialuronowy 1,5% dodaję prawie do każdego kremu. Wygładza, napina skórę. Cud, miód!
 
 Wykonanie:
do zlewki minimum 50 ml wkładamy składniki fazy A, mieszamy podczas podgrzewania, aby pigmenty dobrze się rozprowadziły w tłuszczach. w drugiej zlewce rozpuszczamy dwutlenek tytanu w ciepłej wodzie (ja wstawiam na 10 sekund do mikrofalówki), dodajemy odmierzoną gumę tarę i intensywnie mieszamy. Guma tara rozpuszcza się w wysokiej temperaturze, więc podgrzanie wody jest koniecznie, jeśli chcemy uniknąć grudek. wstawiamy obie zlewki do kąpieli wodnej. Kiedy emulgator się rozpuści, wlewamy powoli fazę B do fazy A (mieszamy wcześniej fazę A, aby dwutlenek tytanu nie opadł na dno) i intensywnie mieszamy przez 3 minuty. potem wkładamy zlewkę do naczynia z zimną wodą i mieszamy kolejne 3 minuty. potem dodajemy po kolei składniki fazy C. Dałam olej z róży piżmowej do fazy C, aby nie niszczyć witamin. dokładnie mieszamy po każdym dodanym składniku, zwłaszcza mice. Jeśli chcemy uzyskać piankę jak na zdjęciu, niezbędne jest użycie miksera do ubijania piany, w końcowej fazie mieszania i zostawienia kremu na 2 dni. Wtedy tworzy się taka śliczna pianka, przyjemna do nakładania :)