środa, 30 marca 2016

Killer cellulitu




Chociaż trudno w to uwierzyć patrząc za okno, do kalendarzowego lata zostało już mniej niż 2 miesiące... ja od grudnia byłam praktycznie unieruchomiona przez pęknięcie torebki stawowej (przynajmniej tak lekarz zdiagnozował po 2 miesiącach). Kompletny brak ruchu i jedzenie słodyczy dały szybko efekty - cellulit i 5 cm więcej w biodrach (zmierzyłam się specjalnie do testów tego kremu).




 
Kobiety zwalczają cellulit z powodów estetycznych, ale jest on problemem medycznym - słabym krążeniem limfatycznym lub żylnym, a często obu naraz. Aby wzmocnić żyły, łykałam ekstrakt z pine bark i vilcacorę. Bardzo ważny jest też sposób nakładania kremu - polecam sposób Decleora. Zajmuje to minutę, a daje naprawdę duży efekt.
  Uwaga!!! Ze względu na duża ilośc olejku cedrowego i guarany odradzam krem kobietom w ciąży i karmiącym piersią

Dzięki temu balsamowi (i rezygnacji z słodyczy) ubyło mi 3 cm w biodrach w miesiąc, co uważam za duże osiągnięcie, bo jadłam dużo innych kalorycznych rzeczy i nie uprawiałam sportu.
tak więc przedstawiam killera cellulitu :D
przepis na 100 g


Faza
Składnik
%
G
A
OR tamanu
10
10
A
OR morela
5
5
A
Or awokado
5
5
A
Olivem 1000
5
5
B
Woda
69,4
69,4
B
Guma tara
0,3
0,3
C
OE grejpfrut
1
1
C
OE geranium
2
2
C
OE cedr atlantycki
2
2
C
ER guarana
4
4
C
Cos gard konserwant
0,6
0,6

olej tamanu, mimo swojego nieszczególnego zapachu, warto używać przy problemach z żylakami, naczynkami, opryszczką. Pomaga usprawnić krążenie.

Guma tara zagęszcza i stabilizuje emulsję, ale przede wszystkim cudownie nawilża. To właśnie ona jest składnikiem aktywnym hydromanilu. Kiedyś kupiłam w Mazidłach, ale mnie nie zachwycił, wydawało mi się, że mnie podrażnia. Okazało się, że to przez glikol propylenowy. Potem kupiłam na ZSK z lepszym składem, ale znalazłam ideał w Zielonym Klubie - sproszkowaną gumę, którą mogę dodawać kiedy chcę i nie muszę się martwić krótkim terminem ważności. 
Emulgator olivem 1000 jest dostępny w większości sklepów z półproduktami, i jest idealny dla początkujących.

Użyte olejki eteryczne ujędrniają, napinają skórę i redukują cellulit.
Guarana, dzięki zawartej w niej kofeinie jest hitem kosmetyków antycellulitowych - usprawnia krążenie i pomaga rozbijać komórki tłuszczowe.





Wykonanie: Podgrzewamy w osobnych naczyniach fazę A i B, potem przelewamy fazę B do fazy A, miksujemy 3 minuty, wstawiamy do zimnej wody, mieszamy dalej i przelewamy do słoiczka. Niedługo pojawi się tutorial pokazujący krok po kroku jak zrobić krem. Edit: link do tutorialu http://homemadeadweny.blogspot.com/2016/05/tutorial-krem.html?m=1

środa, 10 lutego 2016

perfumy Seduction






Te perfumy powstały, kiedy szukałam pomysłu na wykorzystanie olejku eterycznego z gorzkich migdałów, do którego długo nie mogłam się przekonać. Pachnie on jak popularne kiedyś "olejki migdałowe" do ciasta, jak olej z pestek śliwki i jabłka, tylko o wiele bardziej intensywnie (w końcu to olejek eteryczny). Z powodu tej intensywności dobry jest do mydeł robionych metodą na zimno - już 0,4% dało wyraźny aromat (niestety zrobiłam mydło z własnej roboty mlekiem jęczmiennym i spleśniało). Migdałowy aromat łatwo może przyprawić o ból głowy, nie lubiłam nigdy perfum, które rzekomo mają jego nuty - Hypnotic Poison Diora, Love by Nina i inne.
         Olejek z aroma zone jest pozbawiony cyjanku (tak przynajmniej piszą na ich stronie), nie wiem jak ten. Zawiera głównie aldehyd benzoesowy - 99,4%. Wg IFRA (International Fragrance Association) jest alergogenny i należy go używać w niewielkich ilościach (max. 0,27% w perfumach). O ile nie zawsze się zgadzam z IFRA, to przy tym olejku zalecam test alergiczny - ja po kilku dniach użytkowania tych perfum dostałam pokrzywki, która przeszła jednak dosyć szybko, a używam innych perfum z migdałem gorzkim na noc od dawna (zauważyłam, że mam po nich intensywne i ciekawe sny). Pewnie wszyscy słyszeli o amigdalinie (ciekawa książka "Terapia metaboliczna witaminą B17, która dużo wyjaśnia). Zastanawiam się, czy ten olejek może być alternatywą dla pestek gorzkiej moreli?
Zapach jest orientalny, odurzający i... nie miałam pojęcia co z nim zrobić. Szukając inspiracji zobaczyłam perfumy Aroma Zone migdał i róża - ale nie chciałam używać sztucznego aromatu różanego. Stwierdziłam, że muszę dodać coś przełamującego te mdlące słodycze. Tynktura waniliowa trafiła tu przypadkiem - okazało się, że nie mam spirytusu i to był jedyny alkohol (a wiecie jak to jest, kiedy macie pomysł i musicie go zrealizować już, natychmiast? ;D. Wanilia wbrew pozorom łagodzi zapach migdała, trochę go wycisza.
powstał aromat, który bardzo mi się podoba - dzika passiflora, szczypta wanilii, róża słodka, migdał jeszcze słodszy i do tego... tymianek - zapach z charakterem, raczej nie do biura, uwodzący ale i dominujący.




przepis na 10 ml
2 krople olejku eterycznego róży bułgarskiej
9 krople absolutu róży indyjskiej
1 kropla olejku eterycznego migdała gorzkiego
1 kropla olejku eterycznego tymianku satureoides (borneol)
30 kropli  ekstraktu aromatycznego passiflory
   Perfumy leżakowały 3 miesiące, wcześniej tymianek za bardzo się wybijał z kompozycji.
Olejek tymianku o chemotypie borneol jest jednym z moich ulubionych - jest bardzo silnym antybiotykiem, działa na candidę, na reumatyzm, stłuczenia (razem z kocanką i golterią pomógł na moje rozwalone kolano), ale uważany jest też za afrodyzjak - pewnie dlatego, że pobudza człowieka, dodaje mu siły życiowej. W średniowieczu uważano, że tymianek dodaje odwagi.
Uwaga! Ze względu na zawartość olejku migdałowego i tymiankowego nie polecam tych perfum osobom o bardzo wrażliwej skórze.

piątek, 5 lutego 2016

Tynktura (nalewka) waniliowa


Zdjęcie ze strony madatrail.com

Dziś przepis bardzo prosty i krótki, potrzebna jest jedynie cierpliwość :D można go użyć najwcześniej po miesiącu.
Tynktura czy nalewka to jeden z najstarszych sposobów użytkowania roślin, różnice są w proporcjach i przeznaczeniu – nalewki to napoje alkoholowe przeznaczone po prostu do picia, mogą więc zawierać dodatek cukru, wody, jajek itd.
Tynktura to według słownika „alkoholowy roztwór preparatów lekarskich, roślinnych lub zwierzęcych”. Dzięki swoim właściwościom konserwującym i ułatwiającym ekstrakcję składników aktywnych  (polecane jest spryskanie surowca roślinnego spirytusem maceratów wodnych, czy wodno-glicerynowych, dla pełniejszego wydobycia leczniczych właściwości) były używane przez wieki przez znachorów i lekarzy.
Tynkturą używaną głównie w perfumiarstwie była ambra – wydzielina przewodu pokarmowego kaszalota, którą umieszczało się w alkoholu i macerowało minimum pół roku podobno (nigdy nie używałam, dostępny tylko na czarnym rynku chyba?).
My na domowy użytek możemy się pobawić w robienie tynktur wanilii, kawy, kakao… możliwości prawie nieograniczone.
Warto zrobić tynkturę wanilii tym bardziej, że tak naprawdę nie ma olejku eterycznego wanilii – a przynajmniej nikt nie umie go zrobić? Wszystkie produkty dostępne na rynku to absoluty, otrzymywane różnymi metodami – albo właśnie ekstrakcją alkoholową, później zagęszczaną, albo z chemicznymi rozpuszczalnikami. Wanilia jest droga, bo jej uprawa, kontrolowanie suszenia itd. wymagają czasu, wysiłku i pieniędzy.  Wanilię uprawia się obecnie głównie na Madagaskarze i malutkiej sąsiedniej wyspie Reunion, na Tahiti i Jawie (Indonezja). Różnią się one zapachami i właściwościami, wg Gritmana jawajska zawiera najmniej waniliny.
zdj. ze strony e-ogrody.pl
Wanilia, używana powszechnie w cukiernictwie, chyba każdemu kojarzy się z domem, ciastem, poczuciem bezpieczeństwa (czyjaś niechęć do tego zapachu wg Aude Maillard może wskazywać na jego brak i zaburzone relacje z matką). Wg badań naukowych, zapach naturalny wanilii zmniejsza podatność noworodków na tzw. nagłą śmierć łóżeczkową (za Daniele Festy).
Pomaga też dorosłym na problemy z impotencją, a także na problemy z łaknieniem i odżywianiem  – anoreksja, bulimia, ortoreksja…
Stosowany na skórę działa odmładzająco, przeciwzapalnie, łagodząco.
W perfumach relaksuje, uwodzi, uspokaja… co ciekawe, na Martynice jest uważana za zapach unisex, odpowiedni na dzień dla każdego, tak jak u nas cytrusy.
Ok, gdzie przepis na tynkturę?
 Przepis na 30 g
1 laskę wanilii (3 g) przekroiłam wzdłuż, wydłubałam ziarenka, pocięłam laskę na małe kawałki i zalałam 27 gramami (nie to samo co mililitry!) spirytusu. Wybierzcie naczynie z szczelną pokrywką, aby alkohol nie wyparował ;) Zostawiamy na przynajmniej miesiąc, jeśli pamiętamy, to wstrząsamy co kilka dni. Potem przecedzamy gazą/filtrem do kawy/sitkiem i używamy do perfumowania balsamów do ciała, odświeżaczy powietrza czy perfum.
Czyli matematycznie - 10% laski wanilii, 90% spirytusu. Można oczywiście zwiększyć procent wanilii, wtedy tynktura będzie bardziej aromatyczna.
Następny przepis to będą perfumy z jej użyciem – nazwałam je Seduction (trochę kiczowato może, ale inaczej się nie da ;D)




sobota, 30 stycznia 2016

Krem czekoladowy





W zimie trudno powstrzymać mi się od jedzenia słodyczy. A właściwie czekolady, bo inne słodycze mogłyby dla mnie nie istnieć. Pączki jem tylko w Tłusty Czwartek, faworki w Ostatki, ciastka tylko z polewą czekoladową, ewentualnie kawałkami czekolady (polecam przepis „Ciastka potwora Ciasteczkowego” z Puszki :D). Efekty takiego podjadania szybko u mnie widać :D, dlatego staram się szukać czekoladowego aromatu gdzie indziej - w kosmetykach ;)

Robię mydła czekoladowe-karmelowe




kakaowo-cynamonowe 



jednak  najczęściej balsam do ciała czekoladowy.



Używam niefiltrowanego i nierafinowanego masła kakaowego, o mocnym zapachu i kolorze czekolady.
Zawiera ono mnóstwo cennych składników – polifenole (wg producenta 3600 mg/kg), teobrominę, resweratrol, witaminę E, i sterole roślinne i skwalen. Jest to więc produkt idealny do przesuszonej zimą skóry, ujędrniający, nawilżający, regenerujący i podobno odchudzający dzięki lipolitycznym właściwościom teobrominy (cudów dużych nie działa:D).
Już w ilości 3% nawilża przesuszone ręce, łydki, włosy… działa cuda!
Do balsamu do ciała dodaję też surowe kakao w proszku (kiedy nie mam zwykłe kakao), żeby wzmocnić działanie antyoksydacyjne i nadać lekkiego koloru ciału.




zdjęcie - Aroma Zone



Przepis na 100 g (% w tym wypadku równają się g)

Faza A
13% olej z orzeszków makadamii
13% olej z pestek moreli
8% - masło kakaowe ciemne
7%- emulgator Glyceryl Stearate SE - wosk nr 3 Aroma Zone, znalazłam też pod nazwą Ecocreme SE w Manufakturze Kosmetycznej
Faza B
50% woda
1% puder kakao
Faza C
10% kwas hialuronowy 1%
3% ekstrakt aromatyczny naturalny kakao
0,6% konserwator cosgard

 
Wykonanie banalnie proste – tu link do filmiku jak zrobić krem http://homemadeadweny.blogspot.com/2016/05/tutorial-krem.html?m=1.           w dwóch osobnych zlewkach podgrzewamy fazę A i B w kąpieli wodnej. Gdy obie fazy będą miały temperaturę ok. 70 stopni (ja czekam po prostu aż rozpuści się emulgator, pomagam mu mieszając szpatułką), wlać powoli fazę B do fazy A, cały czas mieszając przez 3 min. Potem kolejne 3 minuty, wstawiając zlewkę do naczynia z zimną wodą, żeby przyspieszyć chłodzenie. Potem dodajemy kolejno składniki fazy C, dokładnie mieszając. Sprawdzamy ph za pomocą papierka lakmusowego i już możemy przełożyć do naszego słoiczka. Jeśli zostawimy krem na dobę, zrobi się taka śliczna pianka, cudowna do nakładania.
Emulgator Glyceryl Stearate SE jest idealny do kremów lekkich, mimo dużej ilości tłuszczy krem ten wchłania się dobrze, ładnie się rozprowadza, i trudno zepsuć krem z jego udziałem - polecam więc dla początkujących.



Dzięki temu balsamowi skóra jest nawilżona, natłuszczona, ujędrniona, pachnąca czekoladą, lekko brązowa, a my możemy chociaż na chwilę zapomnieć o jedzeniu czekolady :D

wtorek, 29 grudnia 2015

Sylwester z psem - jak mu pomoc naturalnie przetrwać fajerwerki

Na Boże Narodzenie zażyczyłam sobie od Mikołaja książkę Lydii Bosson „Hydrolathérapie. Guérir avec les eaux subtiles des plantes”, czyli "Hydrolatoterapia. Leczenie subtelnymi wodami roślin”. Jest to wydanie drugie, uzupełnione o opis kilku hydrolatów.



Książka jest bardzo ciekawa, muszę przyznać, że do tej pory trochę po macoszemu traktowałam hydrolaty, piłam neroli przed lotami (boję się latać okropnie) , ale głównie używałam ich jako toniki. Lydia Bosson twierdzi, że destylacja, uważana jako proces transformacji, uwalnia najbardziej subtelne elementy rośliny, jego esencję, duszę…
Hydrolaty są produktami wodnymi pochodzącymi z sublimacji roślin parą wodną. Nie osiągniemy więc tego samego efektu stosując zaparzanie suszonych ziół. Hydrolaty powstają w tym samym czasie co olejki eteryczne, i przez długi czas były po prostu wyrzucane, oprócz tych najbardziej znanych jak hydrolat różany, neroli, lawendowy. Hydrolaty można wykorzystać do terapii chorób ciała jak i ducha.

Jako że niektóre substancje aktywne roślin rozpuszczają się wodzie, a inne w tłuszczach, hydrolaty mogą mieć trochę inny zapach i właściwości niż olejki eteryczne z tej samej rośliny. Terapia hydrolatami ma dużo zalet – jako że mają dużo mniejsze stężenie substancji czynnych, mają o wiele mniej przeciwwskazań niż olejki eteryczne, i można je używać bez obaw dla dzieci, niemowląt (ok. ½ łyżeczki na dobę), osób starszych, zwierząt (w tym kotów, dla których olejki eteryczne są zabronione), a także przy chorobach przewlekłych.

 Pierwszym warunkiem powodzenia w leczeniu hydrolatami jest ich jakość – nie mogą zawierać konserwantów, być produkowane z wody zanieczyszczonej, czy co gorsze być mieszanką zapachu/ekstraktu, spirytusu i wody (jak duża część wód kwiatowych sprzedawanych w sklepach orientalnych).
Lydia Bosson pisze, że dobrej jakości hydrolaty, mikrofiltrowane można przechowywać przez rok w temperaturze 14-18 stopni, w lecie w lodówce. Testem jakości hydrolatu dostępnym w domowych warunkach jest nasz nos – powinien pachnieć dość intensywnie, jeśli otrzymany jest z pierwszych 10 litrów destylacji, dalsze ilości są już dużo mniej bogate w substancje aktywne (oczywiście nie dotyczy to roślin o prawie niewyczuwalnych zapachach, jak np. bławatek). Zepsuty hydrolat pachnie octowo, nieprzyjemnie. Lydia Bosson twierdzi też, że białe farfocle, które mogą się pojawić, nie są niczym groźnym i wystarczy je przefiltrować np. filtrem do kawy.


                                                                                                                                                                                    Hydrolat neroli (citrus aurantium), jest produkowany z kwiatów gorzkiej pomarańczy, a swoją nazwę zwyczajową zawdzięcza włoskiej księżnej Annie Marii de la Trémoille z miasta Neroli koło Rzymu, która uwielbiała ten zapach  i ciągle używała.

 W region śródziemnomorski kwiat pomarańczy sprowadzili go krzyżowcy, a Maurowie uprawiali go intensywnie w okolicach Sewilli, stąd inna nazwa to pomarańcza sewillska. Destylację kwiatu pomarańczy rozpoczął Włoch Della Porta.  

Kwiaty pomarańczy w tym rejonie nosiły panny młode w swym welonie, jako symbol niewinności i czystości, ale co ciekawe zapach neroli był też znakiem rozpoznawczym prostytutek w Madrycie w XVIII wieku. Olejek neroli jest jednym z najdroższych – potrzeba tony kwiatów na litr olejku eterycznego!

Zapach neroli jest bardzo ciekawy – jednocześnie delikatny i zmysłowy, uspokajający i pobudzający. Jest jednym z składników Eau de Cologne, używany jest też kuchni – desery bliskowschodnie, a także słynny likier Cointreau i inne. Jak piszą Brudowie w swojej książce o perfumerii, ciężko zastąpić go jakimś innym olejkiem, tak bogaty jest aromat neroli. Ja kiedyś dzięki niemu dostałam szampana darmowego w samolocie ; jak już wspomniałam, panicznie boję się latać i przed lotem stosuję m.in. olejek neroli. Ściskałam butelkę w ręku i wąchałam przed startem, a przechodzący steward powiedział „ładnie pachnie”, kiedy wytłumaczyłam mu czemu to stosuję, zaproponował mi szampana na rozluźnienie ;) Plusem aromaterapii jest to, że można ją łączyć z alkoholem, oprócz szałwii muszkatołowej.

           
Hydrolat neroli ma działanie głęboko relaksujące, pomocne przy depresjach, bezsenności,  stresie, szoku emocjonalnym, etc. Uspokaja pobudzone dzieci, niemowlęta, ale i zwierzęta. Można spryskać psa przed wizytą u weterynarza, aby był bardziej spokojny. Doskonały dla dzieci, które boją się zasnąć. Pomaga osobom pragnącym rzucić uzależnienie – od palenia, alkoholu, leków.

Kwiat pomarańczy pomaga osobom wrażliwym, delikatnym. Oczyszcza ciało i umysł i pomaga uporać się z cierpieniem, blokadami psychicznymi. Lydia Bosson poleca  kurację 40-dniową – 1 łyżkę hydrolatu neroli w litrze wody pić w ciągu dnia.




Skuteczność hydrolatu neroli u psów miałam okazję przetestować w niedzielę. Moja Kluska jest nerwowa, skutek pewnie ciężkich przeżyć (kiedy ją przygarnęłam, błąkała się od dawna przy stacji benzynowej), boi się nowych ludzi, psów... mieli odwiedzić nas goście z psem, który też jest nerwowy - wszystkim się ekscytuje, cieszy, szaleje, i oczywiście szczeka cały czas:) Zastanawiałam się, jak przebiegnie ich spotkanie, czy nie dojdzie do agresji itd. i czy będziemy mogli chociaż chwilę spokojnie porozmawiać.

Chwilę przed ich przyjściem spryskałam swoje dłonie hydrolatem i pogłaskałam Kluskę po bokach (żeby mogła to zlizać) i dałam jej do pyska ilość ok. 0,5 ml (na oko, około 10 kropel). Dawkowanie u zwierząt jest uzależnione od wagi - mój pies waży około 10 kilo, u psów większych zwiększamy dawkę. Kiedy przyszli, daliśmy tak samo ich psu. Efekt? Moja spokojnie patrzyła, jak Radka wchodzi na kanapę, a Radka po stwierdzeniu, że Kluska nie da się namówić do wspólnej zabawy pogodziła się z losem i po obwąchaniu całego mieszkania, zabawek Kluski (których nie pozwala nikomu dotykać!), napiciu się wody z jej miski spokojnie się położyła. Zachowanie naszych psów tak odbiegało od ich dotychczasowych zachowań, że zaskoczyło nawet mnie :)
York moich rodziców bardzo polubił ten zapach, wylizywał moją rękę pachnącą neroli:) Oczywiście podczas Sylwestra i kilka dni przed trzeba zachowywać środki ostrożności - spacery tylko na smyczy i w szelkach, przyczepmy adresatkę do obroży, sami  spokojnie reagujmy na petardy (pies patrzy na nasze zachowanie).
Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku!